Image
Klinika

Projektanci zdrowego uśmiechu 

Artykuł w Gazecie Wyborczej

W Polsce kwitnie turystyka medyczna
8 października 2007r.

Patrycja Maciejewicz

Na masaże, operacje plastyczne i nowe uzębienie obcokrajowcy wydali u nas w ubiegłym roku co najmniej 65 mln dol. W tym wydadzą przynajmniej o jedną trzecią więcej. A gdybyśmy się lepiej promowali...

- Moja siostra przyjeżdża ze Szwecji do Polski robić sobie lifting twarzy, bo tu jest taniej. Pomyślałem sobie: dlaczego nie wykorzystać tej różnicy cen - mówi Zenon Paska z Józefowa pod Warszawą.

Podpisał umowy z dwiema klinikami, które zajmują się medycyną estetyczną i chirurgią plastyczną, będzie im wyszukiwał pacjentów w Szwecji. Działa już portal internetowy w kilku językach, pierwsze ulotki reklamowe rozniesiono po domach i włożono za wycieraczki samochodów w Sztokholmie.

- Teraz wykańczam sześć pokoi w swoim hoteliku specjalnie dla przyjeżdżających pacjentów. Zagraniczni goście oczekują, że oprócz skierowania do kliniki zapewnię im zakwaterowanie, wyżywienie, transport z lotniska - opowiada Paska. Jak tylko baza będzie gotowa, znów ruszy do Szwecji z ulotkami.

Podobną działalność rozkręca we Wrocławiu Paweł Krzemiński. Dzięki inkubatorowi przedsiębiorczości przy Akademii Ekonomicznej on i jego dwaj wspólnicy nie muszą martwić się o zaplecze biurowe, obsługę prawną, składki na ZUS i podatki. Stawiają na rynek brytyjski, gdzie mają już swoich przedstawicieli, a we Wrocławiu umowy z klinikami stomatologicznymi, chirurgicznymi i okulistycznymi.

100 tys. zł za nowe zęby

Świat odkrył turystykę medyczną już dawno. Od lat zastępy pacjentów ciągną do Tajlandii i Indii - światowych liderów na tym rynku. Wstawiają zęby, korygują nosy i odsysają tłuszcz, ale także decydują się na bardziej skomplikowane zabiegi.

Indyjscy lekarze słyną z transplantacji organów i operacji na otwartym sercu, także u dzieci. Tamtejszy rynek jest, zdaniem firmy doradczej McKinsey, wart około 2 mld dol. rocznie. Do Bangkoku jeździ się nawet na operacje zmiany płci.

Fala zainteresowania tańszymi zabiegami rozlała się też na Europę Wschodnią. Brytyjczycy, Niemcy, Francuzi i Austriacy to codzienni goście węgierskich i czeskich klinik.

Polska dotąd nie była postrzegana jako liczący się gracz na tym lukratywnym rynku. Ale polscy przedsiębiorcy ostro zabrali się do roboty.

Chirurdzy plastyczni przyznają, że zapotrzebowanie na ich usługi rośnie lawinowo. Zachęcone programami typu "Chcę być piękna" Polki coraz powszechniej akceptują poprawianie urody za pomocą skalpela. Z drugiej strony coraz liczniejsze tanie połączenia lotnicze z Niemcami, Wielką Brytanią, Szwecją dowożą im dewizowych klientów.

(…)

To samo w stomatologii, tylko tutaj rachunki bywają znacznie wyższe. - Nasza klinika specjalizuje się we wstawianiu tytanowych implantów. To najwyższa technologia, potwornie droga, ale w Polsce Brytyjczyk za implant z koroną płaci połowę tego, co na Wyspach. Jeden taki implant to 1400 euro w naszej klinice, a bywają rachunki po 25 tys. euro - mówi Marcin Gaborski z firmy HAHS ze Szczecina.

Tygodniowo firma obsługuje 50 Niemców, Anglików, Skandynawów, zatrudnia już 12 lekarzy, dziewięciu techników i aż sześć osób dbających o komunikację z obcokrajowcami i opiekujących się nimi w Polsce. - Dzięki zagranicznym pacjentom rozwijamy się, ostatnio zainwestowaliśmy w tomograf komputerowy za 700 tys. zł - mówi Gaborski.

Rekonwalescenci do wód

Ale pacjenci dentystów i chirurgów nie poprzestają na bolesnych i inwazyjnych zabiegach. - Najczęściej przyjeżdżają do Polski na dłużej, niż wymagają tego procedury medyczne, czasami przez kilka dni po opuszczeniu szpitala nie wolno im wsiąść do samolotu. Wtedy chętnie wyjeżdżają do któregoś z uzdrowisk - mówi Ewa Sobiecka z Centrum Damiana. Jej firma, jak większość, współpracuje z uzdrowiskami, pensjonatami lub hotelami oferującymi zabiegi spa.

(…)

- Trójmiasto, Mazury, Półwysep Helski, a nawet takie miasta, jak Warszawa czy Szczecin - wszędzie tam liczący się hotel cztero- czy pięciogwiazdkowy nie może się obyć bez centrum odnowy, gabinetu spa - mówi Łopaciński.

Przy tym biznes ten wygląda u nas nieco inaczej niż w Czechach czy na Słowacji, gdzie w ogromnym stopniu wykorzystuje się wody termalne. - Tam stawia się na usługi dla mas. Buduje się wielkie aquaparki z basenami, zjeżdżalniami, w których bawią się całe rodziny. W Polsce wyjazd do hotelu spa to luksus dla najzamożniejszych. Kowalski raczej więc będzie kąpał się w Karlovych Varach, u nas za to będzie gościł przeciętnie bogaty Niemiec czy Anglik - wyjaśnia.

Architekci prestiżu

Trudno o dokładne dane o tym, ilu turystów zainteresowanych reperowaniem swojej kondycji i zdrowia przyjeżdża do Polski. Instytut Turystyki szacuje, że może to być co najmniej 1,5 proc. z prawie 16 mln turystów w 2006 r. (odsetek ten może być wyższy, wynik jest na granicy błędu badania). Do liczby tej nie zaliczają się ci, którzy na jeden dzień wpadają do Szczecina, Gorzowa czy Zielonej Góry założyć plombę.

To daje około przynajmniej ćwierć miliona osób. Każda z nich wydała w naszym kraju w ubiegłym roku 250 dolarów. Średnie wydatki jednej osoby w I kwartale 2007 są już o 30 proc. wyższe, a liczba zagranicznych pacjentów też rośnie bardzo szybko.

Choć to w skali gospodarki niewielka kwota, dyrektor Łopaciński uważa, że turyści medyczni mają dla nas znaczenie prestiżowe. - Oni budują nasz wizerunek jako kraju sprzyjającego poprawie zdrowia, gdzie można jechać nawet wtedy, gdy nie czuję się w najlepszej formie.

(…

Gazeta Wyborcza, 8.10.2007